Dawno nie pisałem o studniówkach, bo co tu pisać, zwykle sztywny wstęp, polonez, obiad, tańce, potem pytania: – „Jak studniówka? Fajnie było?” – „Fajnie.” I tyle. No comments.
Oczywiście od powyższego schematu nie da się uciec ale … w tym roku było naprawdę fajnie. Dobrze się czułem, wchodząc, będąc tam, wychodząc, nawet teraz pisząc o tym czuje się świetnie, i pewnie nie ma to żadnego związku z nadejściem ferii 😉
Przechodząc do szkolnego omówienia poszczególnych punktów (lubię pisać w punktach, łatwiej stwierdzić czy tylko „odniósł się” czy także „rozwinął” ;), po kolei:
Polonez – to taki tradycyjny staropolski taniec. W naszej szkole raczej zamieniłbym to na młodopolski (tańczą młodzi ludzie) natomiast próby są rzeczywiście tradycyjne czyli tradycyjnie droga przez mękę, krew, pot i łzy, niedobór facetów, problemy z rytmem i koncentracją, fochy, telefony, telefony… , ale …. (w zdaniu wszystko to co przed „ale” jest nieważne) … Alę i uczniów należy tradycyjnie pochwalić bo tradycyjnie się udał i w przeciwieństwie do Słowackiego zachwycił, słowem – tradycji stało się zadość, cokolwiek by to nie znaczyło 😉
Zespół Po godzinach –mieli dobry sprzęt, światła, porządny 6-osobowy skład i co najważniejsze grali w pełni na żywo, bez żadnych playbacków, pół-playbacków czy innego udawania typu „mamy perkusję akustyczną więc nikt się nie kapnie, że lecimy z podkładów”. Na dzisiejszym rynku muzycznym, zdominowanym przez zespoły, które w większości udają i DJ-ów, którzy „grają”, gdzie określenie „muzyka na żywo” nabrało jakiegoś dziwnego znaczenia, to postawa ze wszech miar godna szacunku i naśladowania. Co więcej, zespół pokazał, że można bawić ludzi niekoniecznie grając w 90% disco polo (jak robi to 90% obecnych bandów), grali różnorodną muzykę, była klasyka, był rock a Zenek pojawił się dopiero w drugim bloku, szok! Można?! Mi się podobało.
Kabaret – nie wierzyłem, że w naszej szkole jeszcze kiedykolwiek nadejdzie ta wiekopomna chwila, w której zobaczę kabaret studniówkowy, sorry, taki mamy klimat… ale … chwila jednak nadejszła, kabaret powstał a ja przybyłem i miałem przyjemność go ujrzeć. Hasła które wryły się w pamięć to parabole, rozgrzewka, anonimowa ankieta i TDI 😉 Wielka sztuka – zrobić skecz tak żeby było śmiesznie (przy czym śmiesznie znaczy tu śmiesznie przez cały występ a nie tylko chwilami) i nikogo przy tym nie urazić. Można?!
A właściwie to nie był kabaret, pokazano całą prawdę o szkole i poszczególnych lekcjach 🙂
Tegoroczny Oskar za charakteryzację goes to … (werble) … Kacper Gołąbek! Jury było tu jednogłośne a jego wejście krytycy porównują już do Wejścia Smoka 😉
Co do reszty – pobawcie się w nauczycieli i oceńcie sami, jestem pewien, że pozostałe elementy typu tańce, sala, jedzonko, klimat, wrażenia, zdjęcia itd. otrzymają przynajmniej ocenę dobrą 😉
Wyszedłem po angielsku, tudzież metodą „na Kopciuszka” – tuż przed północą za to w pełni usatysfakcjonowany, spełniony, z uczuciem lekkiego niedosytu (trochę mało się wytańczyłem, wszystko przez te zdjęcia ale czego się nie robi dla uczniów, tych sympatycznych, inteligentnych, młodych, ludzi, pełnych zapału, entuzjazmu i szalonych pomysłów, z którymi wielkim zaszczytem jest pracować, przekazywać im wiedzę i … dobra, trochę mnie poniosło 😉
W każdym razie życzymy Wam aby tegoroczna matura udała się tak dobrze jak studniówka!
J.A.
Sorry, nie wszystkie zdjęcia wyszły, jestem tylko facetem z aparatem, nie jestem fotografem; podobnie jak nie każdy facet z widłami to Neptun 😉