W dniach 20 – 21 września, klasy 2B i 2C wzięły udział w wycieczce. Już sam ten fakt zasługuje na uwagę bo ostatnie lata to sezon nie sprzyjający organizacji wszelkich wyjazdów. Ta jednak doszła do skutku, co więcej, w opinii uczestników udała się nadzwyczaj dobrze.
Pierwszy dzień nie rozpieszczał nas pogodą więc w Krakowie zwiedziliśmy w dość szybkim tempie Wawel, fragment rynku i… pobliskie restauracje. Czego się dowiedzieliśmy? Np. że wielu polskich królów spoczywa w krypcie na Wawelu, że z insygniów koronacyjnych przetrwał tylko Szczerbiec i że warto tu jeszcze raz przyjechać na dłużej.
Następnie odwiedziliśmy muzeum na terenie byłego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Auschwitz to miejsce, które każdy Polak, a właściwie każda osoba, szczególnie z kraju dotkniętego wojną, powinna zobaczyć i bliżej poznać choćby ten fragment historii najnowszej.
Teoretycznie punkty programu w pierwszym dniu się zakończyły ale… Villa Natura w Zatorze okazała się bardzo przyjazna, jedzenie pyszne (ogórkowa i lemoniada!), pokoje dość komfortowe no i … basen. Początkowo zakryty, został jednak odkryty przez eksploratorów z 2B (na pewno pochwalą się tym pani od geografii) i pomimo niezbyt korzystnej temperatury na zewnątrz (jakieś 10 stopni) część osób nie zawahała się z niego skorzystać, inna część weszła po lekkim wahaniu. Brak strojów kąpielowych nie miał żadnego znaczenia, okazało się zresztą, że różnica miedzy strojem kąpielowym a codziennym jest dla niektórych czysto umowna. Wyglądało to trochę jak na amerykańskich filmach, wiecie, tam zawsze nie wiadomo skąd, jest basen na imprezie. Ma się rozumieć, u nas było trochę grzeczniej 😉 Gwoli ścisłości, pomimo temperatury nie było to morsowanie. Wprawdzie jeden warunek konieczny (zdjęcia) został spełniony ale temperatura wody była chyba jednak za wysoka.
Drugi dzień wycieczki spędziliśmy w Energylandii. To takie miejsce z wieloma atrakcjami, które jedni uwielbiają (głównie młodsi) a inni nigdy z nich nie skorzystają (głównie starsi). W ogóle zauważyłem, że młodzież ma zupełnie inne poczucie ryzyka, temperatury, przeciążeń, równowagi, głodu, bólu głowy… Osobiście większość atrakcji wolałem obserwować i fotografować bezpiecznie z dołu choć na dwie, z pozoru niezbyt ekstremalne, się zdecydowałem. Przyznać jednak muszę, że te największe naprawdę kusiły, chyba jeszcze nie jestem na nie gotowy ale… zacytuję Jamesa Bonda „Never Say Never…” it’s „No Time to Die” więc może kiedyś wejdę na Hyperiona, bo na Zadrę to raczej nie a na Space Boostera i Mayana (tam jest przeciążenie 5G, jak w F-16) – nie ma takich skarbów na świecie, które by mnie do tego przekonały 😉
J.A.