W wycieczce brały udział klasy 1C i 2C. Co się działo? W drodze do Warszawy nic specjalnego, padający deszcz nie budził optymizmu ani nie pobudzał do szaleństw.
W ogrodzie botanicznym, może przez deszcz było bardzo mało zwierząt, za to mnóstwo roślin co sprawiło, że biolodzy w swym naturalnym środowisku poczuli się jak u siebie w klasie. Część uczestników słuchała nawet pani przewodnik, część milcząco kontemplowała wszechobecną florę a inni zajmowali się roztrząsaniem codziennych problemów i pozowaniem do zdjęć, zupełnie jak w klasie…
Mistrz pozowania – Mateusz; najlepszy tekst: "niech pan nam zrobi selfie".
Następnie daliśmy radę się wcisnąć do opanowanego przez "podstawczaków" Kopernika. Niestety, hałas, chaos, tłok i korki nie pozwoliły nam przetestować wszystkich zdobyczy nauki. Byliśmy jednak świadkiem zabaw z prądem i włosami (nie róbcie tego w domu!) a także widzieliśmy planetarium i kosmiczny film na półkulistym ekranie. Może Gwiezdne Wojny to to nie były ale za to wygodne, rozkładane fotele i senny głos narratora pozwoliły niektórym na upragnioną drzemkę.
Obiad zjedliśmy dopiero na kolację, wprawdzie w Mac'u, za to z wielkim apetytem. Przy przy okazji mała refleksja językowa: jak poszczególne profile mówią na to co jemy? biol-chemy – pokarm, humany – jedzonko, mat-fizy – żarcie, adminy – żywność.
W drodze powrotnej młodzież zapragnęła rozrywki, czyli śpiewu. Początkowo królował najbardziej discopolowy discopolowiec czyli Zenek ale pojawiły się też klasyki polskiego rocka oraz prawdziwa wisienka na torcie: "Maryna gotuj pirogi" w niesamowitej interpretacji tego, którego imienia nie wolno … mi wymieniać bo nie wiem czy się na to godzi ;). Pozostaje kwestia czy zgłosimy go do The Voice of Poland czy MBTM?
J.A.