POZNAJEMY TWÓRCÓW NASZEGO REGIONU
Jednym z zadań, które nasza szkoła wyznaczyła sobie na ten rok szkolny jest promocja czytelnictwa wśród młodzieży. W ramach współpracy z Biblioteką Pedagogiczną w Zwoleniu zorganizowaliśmy więc spotkanie z lokalnym twórcą, Panem Władysławem Barą Kapciakiem- poetą oraz badaczem regionu.
4 listopada ponad dwustu uczniów zgromadziło się na sali gimnastycznej, aby posłuchać, jak artysta mówi o swoim życiu i twórczości. Okazało się, że jest on osobą bardzo ciepłą, obdarzoną niezwykłym humorem i pełną dystansu do siebie. Pan Kapciak nie obawiał się nawet przyznać do towarzyszącej mu tremy. Szczególnie ciekawe były opowieści o dzieciństwie i młodości autora, okraszone faktami, które dzisiejszej młodzieży wydają się nieprawdopodobne. Twórca mówił też o swojej wielkiej pasji- poznawaniu i opisywaniu historii regionu.
Uczniowie mieli okazję zadać gościowi pytania. Poprosili o wskazówki dla tych, którzy podejmują poetyckie próby lub po prostu chcą poznać historię swojej okolicy. Interesowało ich również to, czy Panem Kapciakiem targają czasem twórcze namiętności.
Przyjęcie tak ważnego gościa w naszej szkole zorganizowały nauczycielki języka polskiego oraz uczniowie klas humanistycznych.
Poniżej prezentujemy kilka wierszy poety – niech będą źródłem przeżyć, refleksji… może inspiracji.
K.D.
Przemijanie
Kiedy ktoś zapyta – jak ja się czuję ?
Wtedy mu odpowiem: nie kaszlę, nie pluję,
Mam chrypkę tylko i glos mi zatyka,
Boli mnie wątroba, no i w stawach strzyka,
A poza tym dobrze – gra muzyka.
Pamięć-całkiem, całkiem, jak na moje lata.
To, że zgubiłem klucze, nie tak duża strata.
Kiedyś, po spacerze do parku miejskiego,
Zapomniałem adres do domu własnego.
A poza tym dobrze – nic groźnego.
Kondycję mam świetną, nie mogę narzekać;
Lubię dużo chodzić, jeszcze więcej czekać,
Aż minie zadyszka i w kościach łamanie,
W związku z tym odkładam na potem kochanie,
Bo, czy moc opadnie, czy też pozostanie ?
Tak żyję w spokoju, czekając starości,
By, gdy kres nadejdzie, pozbierać swe kości,
Zejść z loża boleści i cichym spacerkiem,
Powoli, powoli powędrować skwerkiem,
I złożyć je pokornie pod cmentarnym świerkiem.
Zaszumią mi deszcze, zapachną korzonki
Kwiatków, bratków, może macierzanki,
A dusza uleci wysoko, wysoko,
Gdzie myśl błądzi tylko, nie dosięga oko,
I żyć będę – co daj Boże – spoko…
Ufny w miłosierdzie, mam taką nadzieję,
Że mi Pan odpuści moich grzechów brzemię,
I przyjmie do siebie, gdy opuszczę ziemię;
Będę błogo hasał po niebieskich łąkach,
Śpiewając hosanna, radosny w skowronkach.
2003
Reklamacja
Chciałbym zadać pytanie panu,
w sprawie jakości pańskiego chrzanu:
dlaczego z dobrego chrzanu,
zrobił się chrzan do chrzanu?
1 drugie pytanie zadam panu:
dlaczego rzepę dodaje pan do chrzanu?
Może to brukiew jest, nie rzepa,
ale jest powód, by narzekać…
Nie wiem, jak to wytłumaczy pan,
ale chrzan dzisiejszy,
to nie jest ten dawny chrzan.
A tak lubiłem pański chrzan,
że gotów byłem,
czy uwierzy pan ?,
przebiec miasto wzdłuż i wszerz,
niczym za pokarmem zwierz,
aby tylko kupić chrzan,
który właśnie robił pan:
chrzan do sosu, do jajeczek,
do buraczków i kabaczków,
do kiszonek i mrożonek,
korniszonów, patisonów,
do ozorków, pomidorków,
mięska, warzyw i owoców,
a nawet do tortów.
Do wszystkiego dobry chrzan,
który dobrze robił pan.
To, co było, się skończyło,
został na języku smak,
i wspomnienie chrzanu z chrzanu,
czy to ładnie tak?
P.S.
Z powyższych powodów, życzę szczerze panu: dobrego zdrowia, i takiegoż chrzanu.
2004
Wspomnienie o matce
Jesteś obecna nieobecnością
w sekundach wiecznego trwania
mojej gasnącej pamięci mieszkasz we mnie
w myślach codziennych snach conocnych
przywołuję cię wyobraźnią dziecka
dotykam pragnieniem bliskości…
widzę cię
krzątającą się po domu
od pierwszego otwarcia oczu
powszedniej codzienności
tysiące kroków mchów czynności
niewiele słów milczenie
troska zaduma
częściej zmartwienie
mąż w niewoli
umiera dziecko
w polu susza
brat me powrócił z wojny
rozgrzane garnki na kuchni
pieczenie chleba
opatrzenie rany
– nie płacz synu…
mija kolejny dzień
jak mrugnięcie powieką
zapada noc
zamykasz drzwi
gasisz lampę naftową
jest cisza
nawet nie szczekają psy
wszyscy już śpią
usypiasz i ty…
dobry dzień obdarzył cię
zmarszczką na twarzy
pęknięciem rąk
troską o cokolwiek
tylko sen młodzieniec zalotny
pamiętał o tobie
musnął cię zapachem bzu
znowu miałaś 16 lat…
szczęśliwa znów…
ile było takich dni
jak lustrzane odbicie
podobnych do siebie
nocy z dobrym snem
i nocy nieprzespanych
ile radości a łez ile
kto zliczy dobre
– było ich mniej
a kto złe chwile…
ile można znieść
udźwignąć podtrzymać pocieszać
ile zapomnieć wybaczyć
rozgrzeszać…
Jesienny anioł
Spotkałem płaczącego anioła
stal pośrodku szerokiego gościńca
na skraju jesiennego parku i plakal
październikowy wiatr targał mu skrzydła
w powietrzu tańczyło babie lato
spadające liście tkały na ziemi kobierce
ptaki zamilkły w drzewach
słońce skryło się za chmurami
aby nie patrzeć na płacz anioła
coś mi kazało podejść do niego
anioł uśmiechnął się z ulgą
jakby czekał na mnie
wziął mnie za rękę
i poszliśmy przed siebie
odtąd byliśmy już razem
choć niekiedy uwalniałem się od niego
anioł czasem płakał
lecz nigdy nie powiedział dlaczego
– z tęsknoty za opuszczonym rajem
czy z radości przywracania niebu
niepokornego grzesznika.
1980
Niepewność
Majowa noc
księżycową poświatą
srebrzyła parkowe drzewa
które niczym tkliwa kochanka
flirtowały z kosmosem.
dotykając czule opuszkami konarów
usypiające gwiazdy…
nad cieniem twoich oczu
z łagodnym zarysem rzęs
utulonych przez ciszę
tkwiło oczekiwanie
na cokolwiek aby się zdarzyło…
zapytałaś bez przekonania
czy to już jest miłość?
1960
Ręce
Wasze ręce czas przeorał
pługiem stulemiesznym
żłobiąc bruzdy głębokie
każdej wiosny
gdy ziemię uprawiać trzeba
pod śpiewem skowronka
i miedzą zdobną stokrotkami
muskaną ciepłem marcowego słońca
wasze ręce rosochate
jak nagie konary jesiennego grabu
karpy drzew wydarte ziemi
przeznaczone na popiół spalenia
chowane pokornie za plecami
ze wstydu ich noszenia
wasze ręce spracowane
nie zdobne pierścieniami
bez tombakowych obrączek
zagubionych gdzieś w ziemi
piękne jak alabaster nieobrobiony
żywe jak serce leżące na dłoni
– całuję skruszony !
1980